Jej polskim odpowiednikiem jest Stowarzyszenie Polaris ze swoim projektem "Ciemne Niebo". Członkowie tych organizacji, jako jedni z niewielu, zdają sobie sprawę z tego, jak poważny jest to problem. Żyjąc w aglomeracji śląskiej praktycznie nie mamy szans na zaobserwowanie gołym okiem jakiegokolwiek obiektu pozaziemskiego oprócz Księżyca i Słońca. Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta. Zaśmieciliśmy niebo.
W dużym stopniu jest to całkowicie nieświadome działanie. Chcemy, aby nasz kościół w centrum miasta był widoczny w środku nocy, a lampy instalowane przy podstawie pięknie oświetlały budowlę. Jak i niebo nad nią. Parki? Imponujące świecące kule. Element bardziej ozdobny, bo oświetla się raczej drzewa niż alejkę. Billboardy? Oświetlane nawet wtedy, gdy nie ma na nich reklam. Ogromne fabryki i firmy z wyróżniającym je wielkim halogenem przelewają czarę goryczy.
W sumie nie przeszkadza nam to, więc o co tak naprawdę chodzi? O trochę logicznego myślenia. Problem oświetlania obiektów sakralnych da się bardzo łatwo rozwiązać. Wystarczy zamontować lampy na murach budynku ze światłem skierowanym ku ziemi. Piękny efekt gwarantowany. Oświetlenie w parku przede wszystkim powinno dawać nam poczucie bezpieczeństwa. Oczywiście to, co dobre i użyteczne, można bardzo prosto połączyć z tym, co ładne. Wystarczy odrobina dobrej woli naszych decydentów.
Gdy spojrzę za okno widzę intrygujący obiekt. Podejrzewam, że w pierwotnym założeniu miała to być lampa uliczna. Jest to dość ryzykowne stwierdzenie. Przecież to ohydny, betonowy słup. Na jego szczycie z wielkim trudem trzyma się plastikowa oprawa z gołą żarówką. Prosząc, żeby była kiedyś dobrze dokręcona i nie migała przez całą noc chyba nie stawiam zbyt wysokich wymagań?
Lampy uliczne to meritum całej tej sprawy. Właściwe modele lamp, w dodatku poprawnie zamontowane, są na wagę złota. Dosłownie. Wiąże się z tym oszczędność światła, a więc energii i pieniędzy. Prawidłowa osłona lampy kieruje jej światło przede wszystkim w dół i nieco na skos. Popularne "kule", które zadomowiły się w naszym powiecie, są ich przeciwieństwem, ponieważ ich światło jest skierowane w górę. Prawie idealną lampę widziałam w Sopotni Wielkiej. Prawie, bo pracownicy firmy oświetleniowej mogliby ją zamontować lepiej.
Stowarzyszenie POLARIS chce Drogi Mlecznej dla Europejczyków (w tej chwili możliwości jej zobaczenia jest pozbawiona ich połowa). Członkowie organizacji toczą nieustającą walkę z władzami gminy, ich celem jest ograniczenie zbędnej emisji światła oraz wymiana opraw w lampach. Kilka razy w roku w Sopotni Wielkiej organizowane są obserwacje nieba. Cieszą się dużym zainteresowaniem, zarówno wśród pasjonatów astronomii, jak i laików. O północy, gdy gasną światła na ulicy, obserwatorzy wyruszają w teren z łóżkami polowymi.
Już pierwszej nocy obserwacji zdałam sobie sprawę z tego, że nigdy, tak naprawdę, nie widziałam nieba. Góry Izerskie kojarzone do tej pory jedynie z klęską ekologiczną, dzisiaj to także Park Ciemnego Nieba, założony dzięki polsko - czeskiej współpracy. Jest ciekawą atrakcją naukowo- turystyczną. Oczywiście dobre chęci ze strony astronomów nie wystarczą. Kluczem do poprawy widoczności nieba jest uświadomienie społeczeństwa o zanieczyszczeniu sfery.
Co prawda biurokratyczne monstrum gasi zapał ludzi w zarodku, ale mam nadzieję, że i u nas ktoś zwróci ludziom gwiazdy, a nad latarnią będzie jednak najciemniej."
Joanna Gorczyca
Artykuł został opublikowany w lokalnej gazecie informacyjnej "Kwadrat" wrzesień 2010r. Nr 9(56).